poniedziałek, 29 września 2014

Chapter 9

*Diana's POV*

Dlaczego mój? To pytanie przez cały czas krążyło mi po głowie. Nie chcę, żeby Harry sobie coś wymyślał. Chciałam, żeby zachowywał się normalnie, jak na kolegę lub przyjaciela przystało. Nie chcę, żeby chciał zobowiązywać się przeze mnie. Nie mam zamiaru go nigdy naciskać, jeśli chodzi o tą sprawę. Nawet w ten sposób mi na nim nie zależy. Wtedy ten widok w barze to było chwilowe, a ja nie mogłam pozwolić Harry'emu na całowanie się z Upadłą. On jest dla mnie jedynie podopiecznym. Co z tego, że jest przystojny, i każda dziewczyna do niego lgnie? Ja nie byłam, nie jestem i nie będę każdą. Usiadłam zmęczona tym wszystkim na kanapie, a Louis podszedł do mnie, po czym zabrał karteczkę do swoich rąk.


Zaczął czytać. Jego mina zmieniała się z każdym napotkanym słowem. Kiedy zrozumiałam, że doszedł do "Twój Harry"? Kiedy zrobił najbardziej zdziwioną minę, jaką tylko mu się udało zrobić. Popatrzył się to na mnie to na kartkę i również usiadł. Louis podał kartkę reszcie, na co ich reakcje po przeczytaniu jej były podobne.
- Czyli jednak? Czyżby nasz Harry się w tobie zakoch...
- Nawet nie waż się tego mówić! Znam się z nim za krótko by cokolwiek powstało. Jeśli rzeczywiście coś do mnie czuje, to go niestety rozczaruje, bo nie czuje tego samego. Nie mogę. Wyobrażacie sobie związek anioła i człowieka? Bo ja nie. W końcu wszystko się wyda, a wtedy już tak fajnie nie będzie... A w dodatku nikt mnie jako takiej miłości nie nauczył. Nie umiałabym sobie z tym wszystkim poradzić. - Czuję, że przerwałam mu w ostatnim momencie. A zresztą to co powiedziałam, to prawda. W końcu i tak się wyda, a wtedy Harry nie będzie chciał mnie widzieć na oczy, a co dopiero znać i pozostanie mi tylko obserwowanie go w nocy.
- Ale Diana, tu nie trzeba się niczego uczyć! Po prostu w pewnym momencie twojego życia czujesz, że na pewnej osobie zależy ci bardziej. Na przykład na jego opinii, na przebywaniu razem, na chceniu wiedzenia o tej osobie wszystkiego... Tak samo ze wszystkim innym. Podoba ci się jego charakter i nie ważne jaki on jest, bo dla ciebie jest wyjątkowy. Dla ciebie jest perfekcyjny i doskonały za każdym razem, kiedy go widzisz. Podoba ci się wszystko co on posiada. Każdą małą rzecz i szczegół kochasz u tej osoby. Miłość to coś, czego nie da się opisać słowami, a co istnieje w twoim sercu. - Zayn zabrał głos, a ja słuchałam przez cały czas. To piękne słowa, ale nadal nie jestem do tego przekonana. - Czy Harry ci się podoba? I chcę tu konkretnej odpowiedzi. - Popatrzałam mu się w oczy, a w nich zobaczyłam pewność siebie, chęć pomocy oraz determinacje. Wiedziałam, że mówi poważnie, więc nie zamierzam kłamać czy zmyślać.
- To znaczy... Jest przystojny i to bardzo. Kiedy całował mnie w śnie, to myślałam, że to najcudowniejsza chwila w moim życiu. Podobają mi się jego dołeczki w policzkach, jego loczki, te jego śliczne oczy... Ostatnio patrzył się na mnie, jakbym była jego najcenniejszym skarbem. Nie wiem co mam myśleć! Możliwość, że mogłoby coś między nami być mnie przeraża, rozumiecie? Ja czuję, że nie chcę się z nikim wiązać, bo nie potrafię... Nie pozwala mi też na to moja natura. Nie chcę nawet wiedzieć, co by sobie Harry pomyślał, jakby odkrył prawdę. - Schowałam twarz w dłoniach. Harry naprawdę mi się podoba, ale nie mogę złamać obowiązującej mnie zasady. Chłopcy podeszli do mnie po czym mocno przytulili. Czułam, że jest mi w pewnym sensie lepiej, kiedy są bliżej ludzie, którzy wiedzą o mnie i się nie boją, bo mi ufają.
- Czas pokaże złotko. Nie daj się tym zakazom. Masz własne serce, własny rozum i możesz dokonywać swoich wyborów. Pamiętaj, że twój wybór jest twoim wyborem. Nikt nie ma nad tym kontroli, i jeśli rzeczywiście przyjdzie taki dzień, że poczujesz coś więcej do Harry'ego, to niczego się nie bój. Pamiętaj. Myślisz w takiej chwili sercem, a nie rozumem. Dobrze mała? - Popatrzałam się na Zayn'a ze łzami w oczach. Pokiwałam na tak, po czym zostawiając całą trójkę podbiegłam do niego i rzuciłam mi się na szyję. Przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie. Zayn był takim typem człowieka, który umie pocieszyć zawsze i wszędzie oraz dać wsparcie w potrzebnej chwili. Nie wymijam tutaj reszty chłopaków, bo oni na pewno też. Odsunęłam się, a on popatrzył się na mnie z ciepłym uśmiechem.
- Dziękuję Zayn. Za całą sprawę. - Zwróciłam się do niego, a następnie do reszty. - I również wam dziękuję, że mi zaufaliście, i że jednak mogę na was w takiej trudnej dla mnie chwili liczyć. - Uśmiechnęłam się najszerzej, jak tylko umiałam. - Możemy się już zbierać? Mam jeszcze do załatwienia sprawę z Harry'm, choć nie wiem, czy mam siłę z nim jeszcze dzisiaj rozmawiać.
- Liam i ja możemy się z tobą zabrać. Liam podwiezie ciebie, a ja zabiorę samochód Harry'ego, bo był pijany, więc pewnie go nie wziął. - Zayn był bardzo miły. Jeszcze nigdy się nie spotkałam z byciem takim uczynnym i skorym do pomocy.
- No jasne chłopaki! - Powiedziałam, po czym podeszłam do Niall'a i Louis'a, którzy od początku nam się przyglądali. Blondasek nie wytrzymał i rzucił mi się na szyję. Nie wiedziałam dlaczego, ale rozumiałam, że chce się pożegnać.
- Uważaj na siebie mała. Znam cię krótko, a już traktuję cię, jak mojego aniołka. - Poklepał mnie po plecach, a ja się na niego popatrzałam szczęśliwa, po czym zaczęłam tańczyć jakieś skomplikowane ruchy. Louis złapał mnie za ramiona, przez co przestałam.
- No wiesz?! Beze mnie?! Dawaj blondi, zróbmy to razem! - Powiedział skupiony, ale też rozbawiony, a ja się zaśmiałam. Louis pomimo wieku, nadal zachowuje się jakby był co najmniej szesnastolatkiem. Tak, więc zaczęłam mu pokazywać te ruchy, ale ich nie łapał. - Ej, a może pójdziesz ze mną i z chłopakami na Zumbę? To taki taniec, jak coś w po dobie do tego, tyle, że łatwiej. - Zaśmiałam się na jego słowa, po czym kiwnęłam głową.
- Dobrze Louis, zgadamy się. Muszę lecieć. Pa szaleńcu. - Uścisnęłam go na pożegnanie i się odsunęłam.
- Pa szalona siostrzyczko. - Powiedział, a ja zaczęłam udawać, że płaczę i jestem najszczęśliwszą zwariowaną siostrzyczką świata. Ten, gdy mnie tylko zobaczył, nie umiał się powstrzymać i zaczął się śmiać. W końcu ja też do niego dołączyłam. Chwilę później mnie, Liam'a i Zayn'a odprowadzili do drzwi. Powiedziałam 'do zobaczenia' i ruszyłam za chłopakami. I rzeczywiście auto Harry'ego było na podjeździe nietknięte. Czyli poszedł na nogach. Zobaczyłam, że Zayn ma jakiś problem przy jego samochodzie. Podeszłam do niego, a on zaczął mówić.
- Zamknięty! Cholerna blokada. Harry musi mieć kluczyki. - Uniósł się, a ja złapałam go za ramię. Popatrzał się na mnie lekko zdenerwowany, więc go uspokoiłam.
- Zaraz ci pomogę, uspokój się. - Zrobił jak poprosiłam, więc zabrałam się za samochód. Zwykła blokada, a przecież dla mnie to pestka. Użyłam swojej mocy by otworzyć auto. Pokazałam mu drogę i ruszył przed nami. Wsiadłam do auta Liam'a, a on ruszył zaraz za Zayn'em. Droga trwała dobre pięć minut, a nawet się nie zorientowałam, że już jesteśmy na podjeździe. Odpięłam pasy, a następnie przytuliłam się do Liam'a.
- Dzięki za podwózkę. Odpłacę się przelotem nad Londynem. - Uśmiechnęłam się szczerze, a on wyglądał jakby miał dostać coś na co bardzo długo czekał.
- Dobra, trzymam cię za słowo. Leć już. - Kiwnęłam głową, po czym wysiadłam z auta. Podeszłam do Zayn'a, który czekał by się ze mną pożegnać.
- Do zobaczenia mistrzu we wspieraniu. Nie złość się tak często z błahych powodów. - Uśmiechnął się, po czym również mnie przytulił. Po chwili ich samochodu nie było na podjeździe, a ja kierowałam się do domu. Starałam się wejść po cichu i niezauważalnie, ale mi się nie udało. Dlaczego? Bo taki Harry się na mnie rzucił. Prawie nie mogłam oddychać i cokolwiek zrobić.
- Harry... Puść... - Ledwo wydukałam, bo poniekąd zaczynało mi brakować powietrza. Harry natychmiastowo mnie puścił, a ja mogłam swobodnie oddychać. Jego spojrzenie nie wyrażało nic oprócz smutku. Nie miałam siły już z nim rozmawiać, choć sobie obiecałam.
- Diana, ja przepraszam. Nigdy nie powinnaś tego ujrzeć. Po prostu nie kontaktowałem, a ona sama zwaliła mi się na głowę. Nigdy bym niczego podobnego na twoich oczach nie zrobił. - Tłumaczył się co najmniej tak jakby popełnił morderstwo. Coś musiałam powiedzieć, bo chyba wypada się w takiej chwili odezwać.
- Gdybyś nie chciał jej rzeczywiście pocałować, to byś tego nie zrobił, choćby nie wiem jak bardzo cię kusiło. Po co się pogrążasz, skoro to nie ma sensu? - Zapytałam, a on schował twarz w rękach. Popatrzyłam przed siebie i ujrzałam totalną demolkę. Przeszłam szybciej do salonu, a tam na stole leżały jakieś butelki i puszki, oraz stłuczony wazon. Co to ma znaczyć do cholery?!
- Wyjaśnisz mi to?! - Krzyknęłam nawet nie odwracając się do niego. Mój salon wyglądał, jak jakieś skupisko śmieci!
- Ja nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Nie było cię ze trzy dni, a potem właśnie dowiedziałem się, że leżysz w szpitalu. Ja się o ciebie martwiłem, rozumiesz? Masz dopiero szesnaście lat, a gdy się zrobiło późno i ciebie jeszcze nie było, to zacząłem się martwić. Przepraszam cię, ja to posprzątam, tylko wybacz mi! Błagam cię! - W końcu się do niego odwróciłam. Znowu te zapłakane oczy i smutna mina. Mam teraz do wyboru dwie opcje. Pierwsza to taka, że mu wybaczę i wszystko będzie okay, a druga jest taka, że mu się nie dam i będę trzymać na swoim. Wybieram oczywiście opcję drugą. Bez żadnego słowa ruszyłam na górę. Przez cały czas czułam za sobą jego obecność. A może powinnam wybrać tę pierwszą? Boże! Dlaczego decydowanie o takich sprawach, musi być trudne? Widziałam tysiące myśli, które zaprzątały mu głowę, tysiące zdań, którymi starałby się załagodzić sytuację i tysiące rzeczy, które wpłynęłyby na mnie i na moją decyzję. Ale co jakaś mu przychodziła do głowy, to ją odrzucał. A to niesłusznie, bo utwierdziłby mnie w swojej obietnicy lub przynajmniej zacząłby już coś robić. Weszłam do mojego pokoju, gdzie zaraz usiadłam na łóżku. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam myśleć. Dlaczego ja w ogóle się na to zgodziłam? Mogłam mu w ogóle nie proponować, żeby się do mnie wprowadzał. Ale z drugiej strony się o mnie martwił. Ja rozumiem, że może mieć problem z tym piciem, ale żeby robić bałagan w moim domu?
- Co mam zrobić? - Wyszeptał, a ja spojrzałam na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Zostaw to. Ja posprzątam. Ty się wyśpij... - Powiedziałam i zaraz po tym wstałam, ale zatrzymał mnie. Sam usiadł na łóżku, a mnie pociągnął na swoje kolana. Nawet nie miałam możliwości zareagowania! Ale w sumie się nawet nie broniłam...
- Ja wtedy nie chciałem nikogo całować, ani nic. Nawet nie zrozumiałem, że kiedy podeszłaś do tej laski to byłaś właśnie ty. Byłaś tak inaczej ubrana i zachowywałaś się inaczej... Nie poznałem cię. Wybacz mi wszystko. Ja naprawdę nie chciałem, żebyś to widziała. Wiem, że liczyłaś na to, że będziesz mogła ze mną porozmawiać. Zawaliłem i to na całej linii... - Na koniec spuścił głowę i czekał. Sama nie wiedziałam, co mam robić. Wiedziałam, że mu smutno, i że żałuje. Mam myśleć sercem tak? Serce podpowiada mi, że chcę być szczęśliwa, a rozum podpowiada, że nie mogę sobie na to pozwolić. Ale dlaczego, jak chcę być szczęśliwa i nie zwracać na nic uwagi, coś zawsze musi stać na przeszkodzie? Ale niech się dzieje wola nieba.
- Harry, popatrz na mnie. - Kiedy to zrobił, zaczęłam mówić dalej. - Niezależnie od tego co zrobisz, ja ci wybaczę rozumiesz? Nigdy więcej przy mnie nie płacz, bo tego nie znoszę, okay? - Uśmiechnął się do mnie przez łzy i szybko je starł. Również się uśmiechnęłam, po czym przytuliłam go. Nie odrzucił mnie, tylko wtulił się, jak w pluszowego misia. Odczułam wielką ulgę, że nie jesteśmy już w niezgodzie.
- Zawsze? - Wyszeptał mi do ucha, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Ale głos w sercu mówił mi, żebym powiedziała coś, co od razu nasunęło mi się na myśl.
- Na zawsze. - Również wyszeptałam, po czym poczułam chwilowo jego usta na moim ramieniu. Było to niesamowite uczucie, ale nie wiem dlaczego. Wtuliłam się w niego bardziej i położyłam głowę na jego ramieniu. Czułam, że zrobił podobnie, więc uśmiechnęłam się lekko.
- Wiesz za co był ten całus w policzek w parku i teraz na twoim ramieniu? - Zapytał, a ja rzeczywiście zaczęłam się teraz nad tym zastanawiać. -
- Nie wiem Harry. - Powiedziałam, po czym odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Zatopiłam się w nich po raz kolejny, bo inaczej się nie da.
- Ponieważ jesteś moim lepszym jutrem, skarbie. Dziękuję ci za to, że jesteś tu teraz, przy mnie. Ratujesz mnie z każdej wpadki i podnosisz gdy upadnę. Nie wiem czy bym sobie poradził, gdybyś nie pojawiła się w tym parku i nie zaproponowała mi pomocy. Pewnie teraz bym spał w jakimś zaułku lub ponownie w parku. - Kiedy tego słuchałam moje uczucia do niego stawały się silniejsze. Jestem jego lepszym jutrem i ratunkiem. Ale, kiedy skończył tym, że spałby w zaułku, albo w parku, nie mogłam uwierzyć! Byłam tak późno!
- Przepraszam, że nie byłam wcześniej. Przepraszam, że musiałeś się tułać po zaułkach i parkach, bo mnie jeszcze nie było. Teraz nigdy bym ci na to nie pozwoliła. - Przytuliłam się do niego, a po moich policzkach poleciały łzy. Zaczął nucić naszą melodię ze snu, a ja przypomniałam sobie do niej słowa. Może nie całą piosenkę, ale początek. Zaczęłam cicho podśpiewywać, a Harry razem ze mną. Tylko skąd znał słowa? Tego również nie wiem, ale to była najpiękniejsza chwila w całym moim istnieniu. Kiedy skończyliśmy, Harry wpadł na pomysł.
- Chcesz się przejść? Znam takie jedno miejsce, które być może ci się spodoba. - Popatrzałam się na niego i pokiwałam radośnie głową.
- Zaczekaj na mnie przy drzwiach. - Powiedziałam, a on kiwnął zadowolony głową. Zeszłam z jego kolan, a on po chwili wyszedł z pokoju. Podbiegłam szybko naszykować ciuchy. Wybrałam czarne leginsy, granatowy sweter, skórzaną, czarną kurtkę i do tego jakieś trampki. Kiedy to wszystko na siebie ubrałam, pobiegłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam makijaż, który troszeczkę uległ pogorszeniu. Przeczesałam włosy szczotką i chwilę później schodziłam już na dół do Harry'ego. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się do mnie, otworzył dla mnie drzwi, po czym wyszłam pierwsza, a on za mną.
Szliśmy wolno, nie spiesząc się nigdzie, przez co było strasznie miło i swobodnie. W to tajemnicze miejsce dotarliśmy chwilę później. Drzewa były poprzystrajane lampionami, przez co wszystko było takie magiczne. W świetle rzeki świeciła pełnia księżyca, a w oddali było można zobaczyć światła nocnego miasta.
- To Tamiza. Podoba ci się? - Spytał cicho Harry, a mnie, aż zaparło dech w piersi.
- Tu jest przepięknie! - Podeszłam do niego, po czym rzuciłam się mu na szyję. Ucieszył go ten gest, przez co zadowoliło mnie to, że nie zaprotestował. Puściłam go po sekundzie i poszłam oglądać dalej. Gdybym była normalną dziewczyną, nawet bym nie zwracała uwagi na to, że mam jakieś zakazy. Tyle, że jest jeszcze kwestia wieku... No tak. Już sobie wyobrażam takiego dwudziestolatka z małolatą, która w jego oczach jest zwykłą dziewczyną. Każdy mówi, że to nie byłby problem, ale tu się jeszcze liczy moje zdanie. Harry złapał mnie za rękę, przez co się ocknęłam.
- Coś nie tak? - Spytał, a ja zaczęłam się zastanawiać. Tak naprawdę to nic nie jest w porządku, ale nie powiem mu prawdy.
- Jest okay. Zamyśliłam się tylko na chwileczkę. - Uśmiechnął się do mnie, po czym kiwnął głową, że zrozumiał. Szliśmy tak pomału, kiedy poczułam, że Harry staje. Spojrzałam się na niego, a ten puścił moją rękę.
- Odwróć się i nie podglądaj. - Powiedział, ale ja uparłam się na swoim, że się nie odwrócę.
- A dlaczego niby? - Wiem, że czasami działam na nerwy i teraz myślałam, że też, ale Harry się tylko mile uśmiechnął i sam mnie odwrócił. Poddałam się, bo nic by z tego nie wyszło.
- Dla pewności zawiąże ci coś na oczy, bo jakoś twoja ciekawość cię zdradza kochanie. - I, że niby ja jestem ciekawa? Przepraszam bardzo, ale się nie dam!
- Nie jestem ciekawa... - Czułam jak to jego spojrzenie przenika mnie z miną 'Oh naprawdę? Nie żartuj', więc podniosłam ręce ku górze dla ugody.
- Grzeczna dziewczynka. A teraz tu stój i nigdzie nie odchodź. - Po tym, poczułam, że nie ma go przy mnie. Odszedł gdzieś, a ja nawet nie wiem gdzie. Wiedziałam, że jest ciemno, i że wszędzie mogą się czaić Upadli, ale nie bałam się, bo siłę do tego dawał mi Harry. Mam nadzieję, że mnie tutaj nie zostawił. W pewnej chwili czułam, że ktoś się do mnie zbliża. Z racji, że nie wiedziałam kto to, byłam coraz bardziej zestresowana.
- Już jestem. - Boże, jak ja się bałam! Myślałam, że to ktoś obcy, i że chce mi coś zrobić.
- Harry nigdy mnie samą nie zostawiaj, dobrze? Boję się ciemności. - To była w połowie prawda. W połowie dlatego, że gdybym mogła wyciągnąć skrzydła i się bronić, już dawno bym to zrobiła, ale Harry i inni ludzie są w pobliżu, więc to by było strasznie dziwne. No i też dlatego, że kiedy nie widzę, to się stresuje i jestem zmuszona wyczulić sobie inne zmysły.
- Przepraszam kochanie,że tyle czekałaś, ale mam coś dla ciebie w zamian. - Czułam jak odwiązuje mi chustę. Po chwili wszystko mogłam zobaczyć, więc się odwróciłam. Było to co najmniej słodkie i prosto z serca. Mianowicie kupił mi różę. Śliczną herbacianą różę. Ale było coś jeszcze. Był tam zaczepiony liścik. Uśmiechnęłam się do Harry'ego biorąc go do ręki i otwierając. Treść była taka prawdziwa.

"Dla dziewczyny, która odmieniła moje życie na lepsze".

- Harry to takie piękne... - Powiedziałam, po czym spojrzałam na niego radosna. Pociągnął mnie dalej, gdzie doszliśmy do jakiejś budki. Harry poprosił dwa mieszane, a ja nie wiedziałam o co chodzi. W końcu podał mi to coś do ręki, a sam swoje zaczął jeść. Popatrzałam się na niego, zaraz potem na to coś, i żeby nie było niejasności to zrobiłam to samo co on. 
- To lody... Nie mów, że nie jadłaś! - Popatrzał się na mnie z niedowierzaniem, a mnie zrobiło się głupio... No rzeczywiście, nie jadłam, ale to nie powinno być problemem. 
- To znaczy... Jadłam, ale takich jeszcze nie. - Nadal to podejrzliwe spojrzenie. Ja nie wyrobię jeśli nie skończy! - Dobra po co się zamartwiać nad lodami, skoro mamy się cieszyć spacerem? - Uśmiechnęłam się fałszywie w nadziei, że jednak nie będzie dalej wypytywał. 
- Nie no spoko, zdarza się... A chociaż dobre? - Zapytał, a ja pokiwałam energicznie głową na tak. Miałam nadzieję, że szybko ten temat skończymy. Kilka minut później skończyliśmy jeść swoje lody, przez co wpadłam na pewien pomysł. 
- Harry? - Powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha. Ten się na mnie spojrzał i kiwnął głową bym kontynuowała. - Jeśli ten skarb odmienił ci życie to go goń! - Zaczęłam mu uciekać z tą różą w ręku. Było to bynajmniej śmieszne! Ten ani chwili nie czekał i biegł za mną. Postanowiłam pobiec między drzewami. Czułam obecność Harry'ego za mną i jak w myślach sobie powtarza, że mnie złapie. Śmiać mi się chciało z tego wszystkiego! W pewnym momencie natknęłam się na kilka drzew centralnie obok siebie i nie miałam możliwości ich ominąć! To są jakieś żarty! W jednej chwili poczułam silne ręce na moich ramionach, które odwróciły mnie do Harry'ego. Plecami przygwoździł mnie go drzewa, a sam zbliżył się na bardzo bliską odległość, ale mi to nie przeszkadzało...


*Przeczytałaś >>>> Skomentuj :)*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEST!!!!!!!! 
Mamy 9 rozdział!!!!
Przepraszam, że po raz kolejny jest on tak późno dodany, ale olałam pierwsze 3 dni od tamtego poniedziałku, a kiedy przypomniałam sobie o moim skarbie ruszyłam dupę, ale kosztowało mnie to dużo czasu poświęconego nauce (i tak wole bloggera) ;) 

Ta róża, ta bliskość, TO WSZYSTKO... 
Czy tylko mnie się to podoba???

W każdym razie jestem z niego zadowolona i to bardzo :D
Tak szczerze? Kocham Was i to bardzo bardzo bardzo <3 <3 <3 <3 <3 <3 

Pamiętajcie o hashtagu na tt :) 

Widzimy się już za tydzień w rozdziale 10 :3 
KOCHAM WAS <3 <3 <3 <3 <3 PAPAPA <3

4 komentarze:

  1. Jezu... CUDO *___*
    Zayn taki dobry pocieszyciel.... no no, mi się to podoba ;)
    Końcówka BOSKA <3333
    Ale gdzie przepraszam bardzo jest Nithael?!?! Ile kurde mam jeszcze na niego czekać?
    Kocham to ff <333 weny skarbie i do następnego rozdziału KC ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno słowo NIESAMOWITY :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdolę...
    Jakie kurwa napięcie...
    Nie rób mi tego kobieto...

    OdpowiedzUsuń