sobota, 11 października 2014

Chapter 11

*Diana's POV*

Tego dnia chyba nie zapomnę. To, jak byłam katowana... Niemiłosiernie bolało. Ale dobrze, że zjawił się Harry. Przynajmniej był ze mną w tej chwili, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Wtedy skłamałam mu o tym porwaniu. Nie wymyśliłabym nic innego w tak krótkim czasie. Kiedy położył mnie na tej sofie, a sam poszedł do kuchni, oczy zamknęły mi się dobrowolnie. Zasnęłam, ale nadal czułam wszystko to co mnie otacza, co się dzieje, a nawet mogłam rozmyślać nad rzeczami, które zawsze zaprzątały mi głowę. Dziwne, bo zwykle moje sny są głębokie i nie spotkałam się nigdy z czymś takim.


Poczułam pod plecami i kolanami jego ręce, które podniosły mnie z lekkością. Przytuliłam się do niego. Był taki ciepły i przy nim czułam się bezpiecznie. Poczułam, że kładzie mnie na swoich kolanach, bo było odrobinę mniej wygodnie niż leżąc na kanapie. Przytulił mnie do siebie bardziej, a ja nie protestowałam. Było mi dobrze. Ja już tak naprawdę nie wiem, co mam myśleć o Harry'm. Jest taki opiekuńczy i wszystko robi by sprawić mi radość, albo przynajmniej by wywołać ten uśmiech na twarzy. Czuję, że pomału mięknę. Mówiłam sobie tyle razy, że nie mogę go pokochać, ani nic z tych rzeczy. Tyle, że to samo się wymyka z pod kontroli, kiedy taka osoba troszczy się o ciebie, mówi na ciebie zdrobniale, zabiera cię na romantyczne spacery... Nie wiem co Harry myśli, ale pomału zaczyna mi na tym zależeć. Czy ja się zakochuję? Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, puki nie będę mieć stu procentowej pewności. Ale czuję coś do niego. Wtedy, kiedy chciał mnie pocałować, w pierwszym momencie bardzo tego chciałam. Później jednak rzeczywistość trafiła we mnie i zaczęłam myśleć logicznie. W końcu jestem aniołem, prawda? Nie sądzę by Harry chciał być z kimś takim. Nie wie o mojej naturze, więc myśli, że jestem zwykłą nastolatką. Prawda boli. Czasami pragnęłam, by żyć jak człowiek. Jak normalny człowiek, który nie ma takiego zagmatwanego życia, jakim teraz dysponuję. Wszystko byłoby takie idealne, swobodne i mogłabym bez problemu wyrażać moje uczucia. Chciałabym tego i to bardzo, ale to nie możliwe. Bóg stworzył mnie taką jaka jestem i nic tego nie zmieni. Jedynie mogę karmić się kłamstwami i wmawianiem sobie, że potrafię żyć normalnie. Chciałabym, żeby ten świat był również lepszy pod wieloma innymi względami. Bez tych wszystkich napadów, porwań, morderstw... Byłoby dobrze, każdy by się szanował, a problemy i nieporozumienia zostałyby natychmiastowo rozwiane. Ale człowiek bez swojego przeciwieństwa nie przeżyje. Muszą być ludzie dobrzy i źli, hojni i skąpi... Dużo tutaj wymieniania, a to wszystko dla zachowania porządku, którego i tak nigdy nie było i nie będzie. Ludzie nie rodzą się źli czy dobrzy. Oni się takimi stają w swojej przyszłości. Nic na to nie poradzisz, bo to siało się wcześniej, sieje się teraz i będzie się siać później. W sumie to doszłam do wniosku, że nieważne, ile pracy w to włożysz, to i tak tego nie zmienisz. Każdy w ciągu swojego życia zrobi coś, co zapoczątkuje u niego to zło. Nieważne co to będzie. Może to być najbardziej błaha sprawa, jaką zrobimy. Są też ludzie, którzy nie muszą być źli by byli szczęśliwi. Uważają, że życie bez tego potrafi być tak samo piękne. Zachowują spokój, pogodę ducha i radość na wiele lat. Niektórym po prostu przypadło bycie bezdusznym lub snobistycznym. Harry wydaje się być człowiekiem jak najbardziej prawym. Chce pomagać, troszczyć się o innych. Ja to w nim widzę. Boję się jedynie takiego dnia, który może nastąpić, a nie musi, że Harry stwierdzi, że podoba mu się czynienie zła. Nie chciałabym tego, bo zależy mi na nim i na jego dobru. Wydaje mi się, że, gdybym olała sprawę w parku, to nigdy bym go nie poznała. W sumie to nadal nie pojmuję co mi ta znajomość daje. W końcu i tak nic z Harry'm nie wypali. Nawet nie wiem co o mnie myśli. Kiedy mówi do mnie zdrobniale to serce mi szybciej bije, bo wiem, że mówi to prosto z serca. Zawsze, kiedy jest blisko mnie, nie czuję niechęci czy czegokolwiek złego. Czuję się bezpieczna w jego ramionach. Nawet z moim bratem czy Michael'em się taka nie czułam. Samo to, że ten chłopak może zawrócić mi w głowie jest szalone. W sumie Camille, Liam, Zayn i reszta nie okazywali jakiejś niechęci co do mnie i Harry'ego. Nawet jego mama nie miała nic przeciwko.
Nie wiem, co mam o tym myśleć. Jestem zagubiona. Czuję jak moje uczucia do niego stają się silniejsze z każdym dniem. W pewnym momencie poczułam jego rękę na policzku. Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Było mi zbyt wygodnie, a ponad to zmęczenie ciągle dawało o sobie znać. Delikatnie zaczął gładzić mój policzek. Nadal czułam jak jest napuchnięty, ale już nie tak bardzo. Ostatnio zaobserwowałam, że wolniej goją się moje rany. Nie wiem, czy to za sprawą Nithael'a czy może ze mną się coś dzieje. W tym momencie coś usłyszałam.
"Tak to ja. Nie denerwuj się." - Usłyszałam jego głos i przestraszyłam się! Boże, czy on raz nie może uprzedzać?!
"Chciałbym, ale to samo tak..." - Czy on mi po raz kolejny czyta w myślach?! Jak śmie!
"Nie czytaj mi w myślach, bo pożałujesz! Nie wszystko o czym myślę musisz wiedzieć! Co ty tutaj w ogóle robisz?! Czaisz jakby miał cię ktoś odkryć! Co ty? Unikat jesteś?!" - Powiedziałam i nawet nie żałowałam. On jest miły i wszystko chce zrobić jak najlepiej, no ale błagam! Nie w ten sposób!
"Nie gorączkuj się tak kotku... Już idę." - Myślałam, że żartuje bo przecież już jest bardzo późny wieczór, ale nie.
Usłyszałam pukanie do drzwi i już nie szło trzymać zamkniętych oczu. Wstałam szybciej niż Harry i choć nadal mnie bolał brzuch, to poszłam mu otworzyć. Mianowicie miałam mały plan. Nie chcę go tutaj na razie. Samo to, że nakłamał lekarzowi, że jestem jego dziewczyną to głupota. Jak za nim zatęsknię to się spotkamy. W moim życiu ja dyktuje zasady. Czułam cały czas obecność Harry'ego za sobą. To słodkie, że idzie za mną jak piesek, ale w przypadku Nithael'a poradzę sobie sama. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, uśmiechniętego 'mojego chłopaka', z bukietem róż w ręku. I to w dodatku różowych. Nie lubię różowego koloru. Już mógł kupić herbaciane, albo białe. No wiem, że jestem wybredna, ale nic nie poradzę, że nie lubię tego koloru róż. Popatrzałam się to na niego, to na róże. Harry jak nic zmierzył go wzrokiem pełnym podejrzeń i wrogości. Wydawałoby się, że wyczuł konkurencje, ale kto by się tam mną w ten sposób przejmował.
- Hej kotku! Jak się czujesz wszystko dobrze misiu? - On jest poważny?! Był tam i nawet mi nie pomógł?! Cham i świnia! A te zdrobnienia, to niech sobie wsadzi już nawet nie powiem gdzie!
- Nie słodź mi tu! Dobrze się czuje, a co? Nagle sobie o mnie przypomniałeś? - I już na dzień dobry musiałam popsuć mu humor. No cóż. Uroki przyjaźni ze mną.
- Nie nagle. Dobrze wiesz, że mnie nie było, a o tym dowiedziałem się godzinę temu. Dlatego tu jestem. Dla ciebie. - Czułam jak Harry za moimi plecami spina się ze złości. Może jednak mu zależy? Sama nie wiem, ale niedługo się pewnie dowiem. W pewnym momencie Harry objął mnie w pasie. Spojrzałam się na niego, ale on nie patrzył na mnie, tylko na Nithael'a.
- Tobie już podziękujemy, a teraz spadaj stąd. - Bez późniejszych wyjaśnień zamknął mu z trzaskiem drzwi przed nosem. Pocałował mnie opiekuńczo w czoło i pociągnął do salonu. Nawet się nie sprzeciwiałam. Zastanawiało mnie, dlaczego Harry był w stosunku do niego taki oziębły, ale może wyczuł, że coś z nim nie tak. Usiedliśmy z powrotem na kanapie. Zobaczyłam przed sobą kanapki i zaraz poczułam ucisk w żołądku. Domagał się tych pyszności. Spojrzałam się na Harry'ego.
- Śmiało skarbie, jedz do woli. - Powiedział i się zaśmiał, a ja już nie reagując na nic, wgryzłam się w kanapkę. Była taka pyszna... Brakowało mi jedzenia. Nawet zauważyłam, że przez ten czas jakby wymizerniałam. To dlatego Harry zrobił, aż tyle kanapek? Mam rozumieć, że się o mnie martwi? W końcu coś do mnie dotarło. Nie na te tematy, ale na inny. Skoro Harry jest sławny to dlaczego nie widzę nigdzie jego fanek, czy czegoś? Aż muszę się go zapytać.
- Harry? - Spojrzał się na mnie ciepłym wzrokiem, więc kontynuowałam. - Dlaczego nigdzie nie widzę twoich fanek? - Chyba trafiłam w ten punkt, w którym sprawa się wyjaśni. Popatrzał na mnie zamyślony, ale odpowiedział.
- Sam nie wiem. Londyn jest wielki, a ich tysiące. Musiały mnie gdzieś widzieć, ale po prostu nie reagowały. Może dlatego, że rozniosła się wieść o rozpadzie zespołu. - Zagryzł dolną wargę, a ja zaczęłam myśleć. Prawdopodobieństwo tego, że widziały go na mieście jest wielkie, to prawda. Ale żeby obrażać się z powodu odejścia od zespołu? One jakieś nienormalne są czy jak? A czy Harry wyjawił, jakie są tego powody? One chyba myślą, że miał taki kaprys. Nie wiem jak tak można.
- Nie przejmuj się tym wszystkim. Wrócisz do chłopaków, a fanami się nie przejmuj. Widocznie to nie były fanki. Ale masz tu taką jedną przed sobą, która jeszcze z was nie zrezygnowała, więc się ciesz. - Uśmiechnęłam się wesoło, a on zaśmiał się na moje słowa. Słodki jest, gdy się śmieje.
Po dwudziestu minutach obżarstwa pysznymi kanapeczkami czułam, jak mój brzuch mnie rozsadza. Najadłam się jak jeszcze nigdy! Fajnie tak, ale nie wiem czy zasnę. Kiedy się spojrzałam ponownie na Harry'ego, ten miał zamknięte oczy i cichutko chrapał. Uśmiechnęłam się na ten widok. Pewnie też był zmęczony, bo padł jak kawka. A gdyby tak zobaczyć o czym śni? - Pomyślałam i zbliżyłam się do niego. Ani drgnął, więc na stówę spał. Nasze czoła się delikatnie zetknęły i wykorzystałam swój dar...

"Teraz co prawda nie był to wodospad, ale polana. Rosło na niej pełno tulipanów. Różnokolorowe i takie piękne. i w dodatku nie był dzień, a wieczór. W oddali zauważyłam drzewo, a raczej piękną magnolię i to zaraz nad stawem. Było to strasznie piękne i romantyczne, bo jeszcze latały świetliki. Kiedy przyjrzałam się bliżej tej magnolii zobaczyłam, że na jednej gałęzi wisi huśtawka przyozdobiona kwiatami. Zachwycił mnie ten widok. Ruszyłam się i poszłam do tego magicznego miejsca. Nadal nie mogłam uwierzyć, że coś takiego się mu śni. Podeszłam do stawu i spojrzałam się w krystalicznie czystą wodę. Światło księżyca odbijało się od tafli. Było co najmniej magicznie. W pewnym momencie poczułam jego ręce na mojej tali. Skąd wiedziałam, że to Harry? Bo tylko z nim, tak naprawdę dzielę te sny. 
- Tu jest tak pięknie... - Powiedziałam i obróciłam się do niego przodem. Od czasu ostatniego dzielonego snu, zrozumiałam pewną rzecz. Tutaj nie muszę ukrywać swoich uczuć czy chęci co do niego. Tutaj mogę robić tak naprawdę wszystko. Daje mi do tego wolną rękę fakt, że Harry nie potrafi mnie za nic rozpoznać. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że mogę robić wszystko i mówić wszystko co chcę. I tylko ja będę tego świadoma i tylko dla mnie będzie to wspomnienie. W przypadkach tych snów jestem jakby podzielona. Tutaj kontroluję inaczej swoje emocje i czyny. Podoba mi się to, bo nic nie zapamięta. Zbliżyłam się do niego i już nie zważając na nic go pocałowałam. Tak po prostu. Zareagował od razu i z uczuciem oddał ten pocałunek. Według mnie był idealny. Idealny pocałunek od idealnego człowieka. Nie chciałam się odsuwać, bo tak naprawdę w jednej chwili poczułam, że nigdy niczego bardziej nie pragnęłam. Przez cały czas obawiałam się pocałunku z nim, a teraz okazuje się, że chciałam go całym sercem. Zawiesiłam się rękoma na jego szyi, a nogi zaplotłam mu w pasie. Od razu złapał mnie tak, żebym się z niego nie zsunęła. Rozłożyły się moje skrzydła, a chwała zaczęła świecić jak jeszcze nigdy wcześniej. Harry'emu ugięły się nogi i wylądowaliśmy w trawie. Oderwałam się od niego i zaczęłam się śmiać. 
- No co? Z tymi skrzydłami jesteś ciężka skarbie. - Powiedział ponownie całując mnie już nie w usta, ale w lewy obojczyk. Poczułam falę przyjemności, która uderzyła we mnie z siłą większą niż cokolwiek innego. W pewnej chwili poczułam, że nas przewrócił. Nie byłam już na dole, ale na górze. Harry dominował i podobało mu się to. Znowu nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Kiedy skończył, popatrzał się na mnie zamyślony gładząc mój policzek. - Chyba cię kocham... - Usłyszałam te słowa i zmiękłam doszczętnie. Ta Diana ze świata realnego powiedziałaby, że potrzebuje czasu na przemyślenie wszystkiego, ale ta Diana ze snu nie. 
- A ja chyba kocham ciebie. - Powiedziałam i po raz trzeci go pocałowałam. Teraz ten pocałunek miał według mnie lepsze znaczenie. Czułam więcej, bo teraz tak naprawdę wiem czego chcę. Upewniłam się w kolejnym fakcie co do Harry'ego.
- Teraz odejdziesz, prawda? Znowu zostanę sam... - Popatrzałam na niego zdezorientowana, ale szybko zaprzeczyłam. Nie wiem, jak mógł tak pomyśleć! Jeśli teraz jestem bezpośrednio przy nim, to nie opuszczę go. A może jednak mu chodzi o sen? Może znów będzie miał przykrości z nim związane?
- Przecież nigdzie nie odchodzę. Jestem przez cały czas przy tobie i to w najbliższym czasie się nie zmieni. - Powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, czy zrozumie drugie dno. A mianowicie tym drugim dnem było, że jestem obok niego, nawet nie będąc w śnie. 
- Ale w końcu ten sen się skończy, prawda? A ty odejdziesz i zostanę sam. - Czyli chodzi o sen. Harry popatrzał się na mnie smutny, ale nie chciałam tego. Znowu przylgnęłam do niego ustami. Teraz nie był to pocałunek od tak, ale dla poprawy uczuć. Sprawiłam, że zapomniał o tym co mówił przed chwilą. Znów był szczęśliwy. Teraz ja pogrążyłam się w myślach. Bez słowa wstałam, odpychając go od siebie. Nie wiedział co się dzieje, ale ja tak. Podeszłam do stawu i przejrzałam się w nim wyraźnie jak w lustrze. Moje włosy nadal świeciły chwałą, skrzydła zwisały za moimi plecami. Byłam ubrana w jakąś białą tunikę. Również mieniła się światłem odbijającym się z księżyca. Zastanawiała mnie jedna rzecz.
- Nie przeraża cię to? - Powiedziałam zamyślona cały czas patrząc się na swoje odbicie i zaraz poczułam go za sobą. Objął mnie rękoma w pasie po raz kolejny. Przytulił się do mnie, ale nie reagowałam.
- Co takiego kochanie? - Zadał pytanie, a ja mu odpowiedziałam, bo tak naprawdę nie musiałam nic tutaj ukrywać.
- To, że masz przed sobą najprawdziwszego anioła. Wiesz na co się godzisz? To jest udręka dla nas obojga. - Poczułam jak przytula mnie do siebie. Obróciłam się do niego przodem i wtuliłam się już pełnym ciałem. 
- Wiesz, że mi to nie przeszkadza? Nie zrezygnuję z ciebie tylko dlatego, że jesteś aniołem. - Powiedział to. Prosto z serca, bez żadnych ogródek. Żadnego fałszu i nieszczerości. W sumie, to dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co się porobiło. Powiedziałam, że go kocham. Że kocham człowieka. Ten sen jest piękny, ale nie będzie trwał wiecznie. W końcu odejdę, a Harry się obudzi i nie będzie czuł tego samego co ja. Tak naprawdę nie będzie wiedział, że to ja jestem w tym śnie,i że to ja powiedziałam mu o mojej naturze... Niczego nie będzie wiedział, a nawet pamiętał. Ten sen odejdzie w zapomnienie, ale nie moje uczucia i wspomnienia. One nadal będą i zaczną mnie zabijać od środka. Zdałam sobie sprawę, że jestem zalana łzami. Odsunęłam się od niego i postanowiłam to zakończyć. 
- Harry ja już muszę iść. Kocham cię i pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. - Nie dałam mu nawet czasu na odpowiedź, bo już mnie tam nie było..."

Ocknęłam się w takiej pozycji, w jakiej weszłam do jego snu. Wspomnienia z podwójną falą we mnie uderzyły. Harry nadal spał i dobrze. Nie chcę, żeby widział mnie w tym stanie. No i powiedzcie mi, jak ja mam teraz z tych uczuć wybrnąć? Przecież to nie możliwe! Wstałam po cichu z sofy i odnalazłam wzrokiem telefon Harry'ego. Mój nadal nie jest gotowy do użycia, więc muszę się pocieszyć jego telefonem. Wzięłam go do ręki i poszłam do kuchni. Szybko spojrzałam na urządzenie, po czym zaczęłam sprawdzać każdą rzecz. Znalazłam "Wiadomości", więc pomyślałam, że to coś w po dobie do rozmowy. Weszłam tam i od razu pokazały mi się wszystkie osoby, które Harry ma w kontaktach. Pomyślałam, że może chłopaki mi pomogą? Ale zaraz. Przecież Camille dawała mu swój numer, więc jest wielka możliwość, że już zapisał ją sobie jako kontakt. Zaczęłam szukać jej imienia pod literkę "C". Znalazłam chwilę później, weszłam w ten kontakt. Wyświetlił mi się jej numer i wszystko inne. Był też przycisk, żeby wysłać wiadomość, więc dotknęłam go. Po chwili pokazały mi się wszystkie literki alfabetu. Pomyślałam, że mogę je wykorzystać, żeby do niej napisać, więc to zrobiłam.
"Hej Camille, możemy się spotkać przed moim domem? Piszę z telefonu Harry'ego. - Diana" - Miałam wielką nadzieję, że przeczyta ten SMS. Ekran po chwili zamigał dwa razy, więc spojrzałam się na niego. Była wiadomość.
"Już lecę kochana. Skasuj te SMS-y, żeby Harry ich nie zobaczył, bo zacznie coś podejrzewać" - Nic jej już nie odpisałam. Zaczęłam szukać przycisku usuń. Po pięciu minutach szukania, w końcu usunęłam wszystkie korespondencje z Cami. Weszłam z powrotem do salonu i położyłam telefon w tam, gdzie leżał. Wzięłam jakąś kartkę i napisałam krótką wiadomość dla Harry'ego.

"Wyszłam z Camille. Nie martw się o mnie."
                                    Diana

Zostawiłam kartkę przed nim i po cichu skierowałam się do wyjścia z domu. Delikatnie zamknęłam drzwi, kiedy już byłam na zewnątrz. Od razu odnalazłam Cami i rzuciłam się biegiem w jej kierunku. Przytuliłam się do niej mocno, co odwzajemniła. 
- Kochana co się stało? Zrobił ci coś? - Pytała przejęta, ale ja tylko pokiwałam zapłakana na nie. 
- On by się nie odważył mi nic zrobić. To do czego doszłam było najlepszym uczynkiem i najgorszym błędem mojego życia. - Załkałam i przytuliłam się do niej mocniej. Czułam, że nie rozumie o co chodzi.
- Ale do czego doszłaś? Dlaczego twoim zdaniem jest to dobre i złe? - Zapytała, ale zaraz zaczęła się odwracać na wszystkie strony. - Em... Może nie rozmawiajmy tutaj. Znam dobre miejsce. Leć za mną. - Jak powiedziała tak zrobiłam. Obie wzbiłyśmy się w powietrze i poleciałyśmy na jakąś polanę. Usadziłyśmy się na trawie pod drzewem. Było to bardzo ciche miejsce. Z dala od gwaru miasta. W końcu Camille spojrzała się na mnie i wyczekiwała co powiem. 
- Ja... Ja doszłam do tego, że... - Tutaj urwałam, bo bałam się komukolwiek to powiedzieć. Camille jakby to wyczuła i złapała mnie opiekuńczo za rękę. Popatrzałam się na nią i postawiłam wszystko na jedną kartę. - Kocham go Cami. Ale jego niewiedza o tym będzie mnie zabijać... 


*Przeczytałaś? >>>> Skomentuj! :)*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeejka! :) 
Troszeczkę się chyba pozmieniało hahahah ^____^ 
Niektórzy wiedzą, a niektórzy nie, ale nie szkodzi :) 
MAMY ROZDZIAŁ 11 KOCHANI!!! <3 Uwinęłam się w mniej niż tydzień! :) 
Nie wiem jak wy, ale ja się jaram jak Reksio szynką XD
Z tym Nithael'em, uważam, że mi się udało, bo taki był plan :) 


PYTANIA (moje ulubione, ale co tam ^____^)

1. Jak przyjęłyście reakcje Diany i Harry'ego wobec Nithael'a? 
2. Jakie macie odczucia po ich śnie? 

Jak ja się jaram!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W ogóle w tym zdaniu jest moja odpowiedź na drugie pytanie XD :) 


UWAGA >>>>>>>

Pamiętajcie, że nie toleruję spamu pod rozdziałami! Od tego jest specjalna zakładka! Proszę się tego przestrzegać, bo ja naprawdę nie chcę usuwać waszych komentarzy! 


Pamiętajcie o komentowaniu i dodawaniu się do obserwujących! :) 

Każdy jest mile widziany! :) 



5 komentarzy:

  1. Ojej <3 zajebiste ;* od 9:30 czytam twoje opowiadanie i musze stwierdzic ze jest zajebiste <3 naprawde super! Co do reakcji harrego na nathaniela to uwazam ze jest ona jak najbardziej sluszna :P a co do snu to hdudbsosbsidpelaos *.* nie jestem w stanie wyrazic slowaminco czuje! <3 swietne ! Zycze weny i mam nadzieje ze nastepny rozdzial pojawi sie niebawem <3 tak jak prosilas - skomentowalam :) mam nadzieje ze moje ff rowniez przypadly ci do gustu ;) @Hazel_Styles

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity jak każdy czekam na następny.~DSD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem rozdziału :) Zaciekawił mnie opis snu :)
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeeee coś o Nithaelu ^^
    Myślałam, że zrobi coś po tym jak Hazz mu zamknął drzwi ale się myliłam. Chociaż nie dziwię się, że trzasnął mu nimi przed nosem, też bym była zazdrosna xD
    Świetny rozdział ;*
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. GGGGGGGGGGGGGOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOSSSSSSSSSSSSSHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH *_____________________________*
    Nithael, spierdalaj, Diana jest Hazzy XDD
    Ten sen był taki ewjkdcs *O*

    OdpowiedzUsuń