Dziś jest ten cudowny dzień, zwany Wigilią, czyli dwudziesty czwarty grudnia. Bombki, choinka, dużo śniegu, ogień w kominku, prezenty, pierwsza gwiazdka, dzielenie się opłatkiem, słuchanie kolęd... Aż się nie mogę doczekać wieczoru i urodzin Lou! Od tamtego dnia, kiedy zabiłam Veronicę na oczach Harry'ego minęło trochę czasu, ale i dużo się zmieniło. Mianowicie Liam i chłopacy wybaczyli ponownie Harry'emu za potraktowanie mnie w oczywisty sposób. Liam przeprowadził się z powrotem do chłopaków, a Harry ubłagał mnie o dzielenie ze mną domu. Co prawda zgodziłam się, ale wszystko jest na próbę. Próba w sensie, że chcę zobaczyć czy mnie nie zawiedzie.
Następną rzeczą jaką udało mi się dokonać, to jest użytkowanie mojego telefonu. Wreszcie przyznałam się Harry'emu, że za grosz nic nie pojmuję, oprócz wysyłania wiadomości. Nabijał się ze mnie, a kiedy się obraziłam i poszłam do pokoju, to poszedł za mną, przytulił, przeprosił i powiedział, że wszystkiego nauczy. Harry nakłaniał mnie wielokrotnie do powrotu do naturalnego koloru włosów, ale ja zawsze mu mówiłam, że sama zadecyduję. Widziałam, że zmiana koloru włosów mu nie pasowała, ale musi się kiedyś przyzwyczaić. Jakieś pięć dni przed samą wigilią Harry sprawił mi wielką niespodziankę i ubrał pod moją nieobecność choinkę i przyozdobił dom. Strasznie się ucieszyłam, a następnie z zachwytu nie wytrzymałam i rzuciłam się mu na szyję. Harry również nauczył mnie różnych przepisów. Kiedy Liam mówił, że Harry umie gotować to mu nie wierzyłam, a tu taka niespodzianka! Następną wielką rzeczą i postępem, była choroba Anne. Całkowicie zniknęła, a ona sama siedzi pewnie teraz w domu i wypoczywa na kanapie pod kocem z kubkiem herbaty, z czego się bardzo cieszę. Może nie jest to dużo, ale i tak wiele, jeśli chodzi o mnie.
Dopiero co się obudziłam, a już myślę o tym wszystkim. Oczu jeszcze nie otwierałam, bo było mi za dobrze. Nagle poczułam, jak ktoś całuje delikatnie moje usta. Oddałam pocałunek, a następnie spojrzałam się na chłopaka z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry kochanie. Jak się spało? - Powiedział tym swoim zachrypniętym i jeszcze sennym głosem, a ja rozpłynęłam się momentalnie. Poczułam go centralnie nad sobą, dlatego też wtuliłam się w niego. Oplotłam go rękoma oraz nogami i tak leżałam, a on się śmiał, ale również mnie do siebie tulił. Zaplotłam swoje palce w jego włosy, a on przyjemnie mruczał. Dosłownie, jak kot! - Mój leniwco-koala w jednej postaci... - Powiedział, a ja zaczęłam się śmiać, zaprzestając pociągania za włosy. Sama nie wiem dlaczego, ale wydało mi się to śmieszne. - Misiu nie przestawaj...
- Hazz... Musimy już wstawać. Jest godzina... - Zerknęłam na zegarek i wyszło, że nawet nie ma dziesiątej rano! - ... Ósma, a ja jeszcze muszę zrobić coś do jedzenia na wieczór. - Powiedziałam, a Harry jedynie pokiwał ociężale głową. Mimo, że powinniśmy wigilię jeść wcześniej to zdecydowaliśmy, że zjemy pod wieczór. Puściłam Harry'ego i wygramoliłam się z pod niego. Poszłam od razu do łazienki, bo dzisiaj z piżamy nie chciało mi się przebierać. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, a następnie wyszłam z łazienki, ukradkiem patrząc na Harry'ego, który pomału wychodził z łóżka. Wyszłam z pokoju i udałam się na dół schodami do kuchni. Na blacie leżała kartka z rzeczami, które dzisiaj muszę przygotować. To jest: nadziewany kasztanami indyk, zupę z żółwia oraz specjalny bożonarodzeniowy pudding. Oprócz tego postanowiłam poeksperymentować z daniami zza granicy. Zajrzałam do kilku państw i wzięłam parę nowych pomysłów. Byłam na Ukrainie, w Polsce, na Węgrach, w Niemczech, w Szwajcarii i w Norwegii. Piękne są te państwa i założę się, że dzisiejszy wigilijny stół będzie obłożony pysznościami z różnych stron świata. Mianowicie będąc na Ukrainie doszłam do wniosku, że zrobię Kutię. Prosta, a zarazem słodka przekąska na wigilijny stół zrobiona na przykład z migdałów, orzechów, rodzynek... Jak pytałam się ludzi na Ukrainie, czy jest to smaczne, to strasznie zachwalali, więc się zdecydowałam. Będąc w Polsce wpadłam na świetny pomysł z tzw. Makiełkami, kapustą z grochem i karpiem. Z Polską akurat dobrze trafiłam, bo był szał zakupów i zdążyłam wszystko pokupować. Zaopatrzyłam się chyba w tonę grochu i kapusty, bo znając Niall'a, to wszystko zaraz zje. Przechodząc na Węgry. Tam dowiedziałam się, że podstawą jest Gulasz Szegedyński zrobiony z dzika, słoniny i kapusty. W internecie patrzałam na przepis i jest to pięć prostych punktów. Będąc w Niemczech dowiedziałam się o tradycyjnej sałatce ziemniaczanej. Podobno jest to taka prawdziwa domowa sałatka. Akurat będąc u jednej z rodzin, która mieszka w Niemczech, spróbowałam tej sałatki i odjęło mi mowę. Była przepyszna i powiedziałam sobie, że jeśli nie dam jej na stół z dodatkiem chleba to zgrzeszę. Następnym miejscem, gdzie zdecydowałam się polecieć jest Szwajcaria. Tam odkryłam cudownie wyglądające i smaczne ciasteczka korzenne z cynamonem, imbirem i anyżem. Ludzie tam mówili, że jeśli chodzi o sprawienie uśmiechu na twarzach jest to doskonały przepis. Sama spróbowałam i od razu spodobał mi się ich smak. Ostatnim miejscem, gdzie postanowiłam polecieć jest Norwegia. Tam mają prawdziwe rarytasy! Jest tam bardzo ciekawa potrawa o nazwie Ribbe, czyli mega tłuste żeberka wieprzowe. W Norwegii znalazłam też bardzo ciekawą przekąskę, to jest Pepperkake, czyli ludziki z piernika.
Tak więc wszystkie te dania i deserki zrobię na dziś wieczór. Ponad to muszę przygotować tego sporo, bo będę ja, Harry, Anne, Gemma, Liam, Louis, Niall, Zayn, Camille i Gabriel. Myślałam, by zaprosić do siebie Nithael'a, ale w ostateczności doszłam do wniosku, że nie zechce przyjść. Dobrze, że w jadalni postarałam się z Harry'm o taki ogromny stół na dwanaście miejsc. Jedenaście dla nas, a to jedno symbolicznie.
Weszłam do kuchni i włączyłam radio na jakąś stację z piosenkami na czasie, po czym zabrałam się za gotowanie...
***
Jest dokładnie godzina szesnasta, a ja z moją prędkością światła uwinęłam się na dwie godziny przed kolacją. Poszłam przyszykować stół. Akurat byłam sama w domu, bo Harry zniknął gdzieś z rana i nawet nie raczył mnie powiadomić, gdzie idzie. Ale to nawet było mi na rękę, bo przynajmniej czułam się swobodnie. W sumie, to nawet długo go nie ma. Nie wiem, czy mam się zacząć martwić.
Może do niego napiszę... Przynajmniej, będę miała cień pewności.
"Wszystko w porządku? Długo cię nie ma i zaczynam się martwić." - Dotknęłam przycisku wyślij i odłożyłam telefon na stolik. Minęło kilka minut, a on nadal nie odpisał. Poważnie zaczynałam się martwić. Przyrzekłam sobie, że nie będę go sprawdzać w każdej minucie, bo on ufa mi, a ja jemu. Zawiadomiłby mnie, gdyby się mu coś działo, prawda? Nie! Nie zadręczaj się teraz takimi głupimi pytaniami!
- Na pewno nic mu nie jest. Przecież zauważyłabyś, że coś się dzieje Diana. Nie panikuj. - Uspokajałam sama siebie i trochę to pomogło. Zabrałam się znowu za szykowanie stołu. Jakieś dwadzieścia minut później wszystko było gotowe. Pomyślałam, że skoro mam jeszcze półtora godziny to zacznę się szykować. Byłam w trakcie wchodzenia na górę, gdy usłyszałam dźwięk zamka od drzwi frontowych. Moja pierwsza myśl: Harry przyszedł. Zeszłam na dół i rzeczywiście to był on. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że przyszedł i podeszłam do niego, po czym wtuliłam się w jego tors. Również mnie objął, po czym pocałował w czubek głowy.
- Martwiłam się! Nawet mi nie odpisałeś na SMS-a. Nigdy więcej Harry. - Powiedziałam, a on zaczął nas kierować na górę.
- Ale nic się nie stało, a ponad to, jak mi tego SMS-a napisałaś, to prowadziłem i nie mogłem przeczytać. Byłem u Rick'a i pomagałem mu wprowadzić nowy plan na akcję. Przepraszam, że zajęło to cały dzień. Mam nadzieję, że sobie poradziłaś? - Stanęłam w drzwiach od pokoju, po czym odwróciłam się do niego. Nie był uśmiechnięty, ale bardziej zasmucony, że go przy mnie nie było. Nie mam pojęcia dlaczego. Skoro miał pomóc Rick'owi to dobrze, że to zrobił. - Ale mam dla ciebie prezent za tą zwłokę. Zobaczysz go dopiero po wigilii. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
- Cieszę się, że pomogłeś Rick'owi i nie mam ci tego za złe. Po prostu brakowało mi cię. A przechodząc do tego prezentu. Wiesz, że nie musisz mnie niczym obdarowywać? Wystarczy, że mam ciebie na co dzień i mi to w zupełności wystarcza. - Dałam mu całusa w policzek, po czym podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać różne kreacje. W pewnym momencie poczułam obecność Harry'ego za swoimi plecami. Przerzucił moje włosy na lewą stronę, po czym zaczął delikatnie całować moją szyję, a dłonie umieścił na moich biodrach. Uśmiechnęłam się lekko.
- A może zrobimy sobie chwilę przerwy i zrobimy coś bardziej interesującego? - ... Dobra nie mam pojęcia, o czym on gada! Zapomniał się, czy jak? Dobra. Jedyne wyjście, jest takie, że się go pozbędę.
- Nie mam na to teraz czasu! Muszę się zastanowić, w co się ubrać, bo przecież w piżamie nie będę przy wszystkich siedzieć. Ty też się ubieraj, bo wbrew pozorom, serio nie mamy czasu. - Rozkazałam mu, a on z grymasem poszedł szukać dla siebie jakichś ciuchów. Również zagłębiłam się bardziej w moją szafę i przeglądałam wszystkie możliwe sukienki. Ostatnio na zakupach wpadła mi w oczy taka granatowa sukienka do kolan z wcięciem w tali, a dół kreacji był jakby w bombkę, ale pięknie rozchodził się przy kolanach na różne strony. Pamiętam, że gdzieś ją wetknęłam w szafę, a teraz wystarczy jej poszukać. Po pięciu dobrych minutach szukania kiecki, wreszcie ją znalazłam. Do tego wzięłam czarne buty na platformie. Od razu zakradłam się do łazienki, by się przebrać. Samo ubranie butów i sukienki nie zajęło mi dużo czasu, a jeszcze pozostało zrobienie sobie włosów i umalowanie się jakoś. Wzięłam do ręki wtyczkę od lokówki i podłączyłam ją do gniazdka na jakieś pięć minut. W tym czasie zrobiłam sobie makijaż, czyli kreski eyeliner'em, pomalowałam rzęsy tuszem, a usta lekko na różowo błyszczykiem. Następnie wzięłam do ręki lokówkę i zaczęłam podkręcać lekko włosy. Efekt wyszedł taki, jaki zamierzałam, by był, czyli lekkie fale. Popsikałam się jeszcze perfumami, a następnie przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili wyszłam z łazienki, a na łóżku siedział Hazz, który najwyraźniej na mnie czekał.
- No jesteś wreszcie moja ty piękności. - Zachichotałam na jego słowa, a on wstał, podszedł do mnie i przytulił do siebie mocno. Również go objęłam i tak staliśmy. Był ubrany w białą koszulę, czarne rurki i lakierki. Wyglądał jak książę z bajki, ale jeszcze brakowało jednorożca.
- Hazz... Chodź, bo musimy jeszcze przynieść prezenty, dla...
- Ćśśś... Już się tym zająłem. Wszystkie są pod choinką i czekają. Mamy jeszcze prawie całe dwadzieścia pięć minut dla siebie zanim wszyscy się zjawią. - Wymruczał mi do ucha, a ja wtuliłam głowę w jego tors. Nagle poczułam, jak jego ręce znajdują się pod moimi udami, a on sam mnie podnosi. Musiałam zaczepić swoje nogi wokół jego bioder, bo zleciałabym z hukiem na tyłek. Zaczął mnie całować, a ja wszystko oddawałam. To było cudowne uczucie całować osobę, którą się kocha, i która kocha ciebie. Poprowadził nas na łóżko, gdzie na nie upadliśmy, ale dalej nie przestawał mnie zadowalać. Był cudowny w każdym calu i żaden chłopak mu nigdy nie dorówna. Nagle zachciało mi się być na górze, więc zaczęłam działać. Oderwałam się od niego, a następnie przewróciłam nas tak, że loczek był na dole.
- I co teraz powiesz, panie doskonały? - Uśmiechnęłam się do niego, na co on spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami.
- Nie lubię być na dole... - Zaczął mówić tym jeszcze bardziej pociągającym głosem, a ja znowu się do niego uśmiechnęłam tylko zadziornie.
- Ale polubisz skarbie... - Wiedziałam od tamtego zdarzenia w parku, że zawsze marzył, bym tak go nazywała, więc tajna broń wprowadzona została w życie. Nachyliłam się do niego i zaczęłam całować i lekko przygryzać jego dolną wargę. Podobało mu się, bo przycisnął mnie bardziej do siebie. Oderwałam się od jego ust, a przeszłam na szyję.
- Jesteś doskonała z każdą rzeczą, jaką robisz kochanie. Mam na ciebie ochotę nawet teraz, ale się powstrzymuję... Nawet jak mnie całujesz to czuję, że jestem blisko... - Zaśmiałam się na jego słowa, ale kontynuowałam. Przyssałam się w jednym punkcie, do jego szyi, a z jego ust wyszło ciche mruknięcie. Poczułam jak swoje ręce przenosi na moje pośladki i delikatnie je ściska, ale nie dam mu tej satysfakcji. Złapałam jego nadgarstki, po czym przerzuciłam je ponad głowę i przygwoździłam do materaca. - Bawimy się niegrzeczną dziewczynkę, tak? - Ja nie odpowiedziałam, a jedynie bardziej przyssałam się do jego szyi, gryząc by powstała malinka. On jedynie syknął, a jego biodra powędrowały do góry. Kiedy uznałam moją robotę za skończoną, to oderwałam się od chłopaka dmuchając w to miejsce. Po chwili spojrzałam się w jego oczy i zauważyłam w nich pełno pożądania.
- Teraz jesteś mój. Jak jakaś dziewczyna zbliży się do mojego chłopaka, to wydłubię oczy. Jesteś tylko mój. - Dokończyłam, a chłopak z prędkością światła obrócił nas z powrotem, więc znowu wylądowałam pod nim.
- Twojego chłopaka? - Zapytał z podniesionymi brwiami i zadziornym uśmiechem, a ja uśmiechnęłam się niewinnie.
- Ja nic takiego nie powiedziałam Harry. - Zaśmiałam się razem z chłopakiem, a następnie znów mnie pocałował, ale wydało mi się to teraz bardziej czułe, niż wszystkie przedtem, które też takie były.
- A ja powiem. Nawet wyjdę na ulicę i wykrzyczę, że ty Diana Farris wzięłaś sobie za chłopaka takiego dupka i chama, który kocha cię o wiele bardziej, niż cokolwiek innego, przez całe swoje marne życie. - Dokończył, a ja przytuliłam go do siebie.
- Wcale, że nie. Nie jesteś ani dupkiem, ani chamem. I wcale nie miałeś marnego życia. Zobacz. Teraz masz mnie i wszystko się układa, prawda? Zawsze będziesz moim chodzącym ideałem i to się w najbliższym czasie nie zmieni. - Zaraz jak skończyłam mówić, usłyszałam dzwonek do drzwi. Razem z Harry'm szybko wstaliśmy i udaliśmy się na dół otworzyć drzwi. Za nimi stała Anne i Gemma. Anne, kiedy mnie zobaczyła to, aż łzy jej poleciały po policzkach. Od razu wzięła mnie w ramiona, a ja się w nią wtuliłam.
- Skarbie! Jak ja cię dawno nie widziałam! Tak się zmieniłaś! Nawet nie jestem w stanie ci podziękować, za uratowanie mi życia. - Powiedziała ciągle łkając, przez co ja też się wzruszyłam. Wiedziałam, jaka wdzięczna mi jest, i że nie wywiąże się nigdy, ale nie potrzebowałam tego do szczęścia. Ważne, że nadal jest z nami.
- Nie musi pani. Jestem całkowicie wszystkiego świadoma. - Powiedziałam i odsunęłam się od kobiety. - Może nie stójmy tak w przejściu, bo zimno jest. - Zaprosiłam je do środka, a zaraz po chwili podeszła do mnie Gemma. Odciągnęła mnie na bok i zaczęła mówić.
- Hej. Dziękuję za zaproszenie na wigilię i dziękuję ci również za uratowanie mojej mamy i uchronienie mnie od krzywdy w tamtym dniu. - Wiem, o który dzień jej chodziło. Ten w którym zostałam tak skatowana w jej domu. Nie miałam jej niczego za złe. - Słyszałam, że w tamtym dniu bardzo dużo wycierpiałaś chcąc mnie chronić, więc też w sumie nie jestem w stanie ci się odwdzięczyć. - Popatrzałam się na nią, po czym mocno do siebie przytuliłam. Odwzajemniła to w mgnieniu oka. Zaprowadziłam je z Harry'm jadalni i ledwo co tam doszliśmy to usłyszałam ponownie dzwonek. Ruszyłam w stronę drzwi, a gdy je otworzyłam, ujrzałam Gabriela i Camille, którzy stali z uśmiechami.
- Hej! - Razem z Cami pisnęłyśmy w jednym czasie wpadając sobie w ramiona. Mój brat stał obok i wszystkiemu się przyglądał.
- A kto się ze mną przywita? - Powiedział, a ja ze śmiechem 'odkleiłam' się od przyjaciółki i przytuliłam brata.
- Pierwsza wigilia razem... Cieszysz się brat? - Wyszeptałam w jego ucho, a on delikatnie pocałował mnie w policzek i odpowiedział.
- Bardzo się cieszę siostra. - Uśmiechnęłam się na jego słowa i zaprosiłam ich do środka.
- Idźcie do salonu. Ja poczekam na resztę fajtłap. - Zażartowałam, a oni lekko się zaśmiali, po czym poszli do salonu, a ja usłyszałam kolejny dzwonek. Znowu otworzyłam drzwi, a za nimi stała czwórka moich fajtłap.
- Diana! - Wykrzyknęli i wepchnęli mi się do domu, a następnie przytulili mnie mocno.
- Moje chodzące szkraby! Tęskniłam za wami! - Co z tego, że widzieliśmy się trzy dni temu, jak za tymi głupkami tęsknisz już po pięciu minutach? - Dobra! Nie stójmy w przejściu tylko chodźmy się najeść. - Powiedziałam i pogoniłam ich do salonu, a następnie wszystkich do jadalni.
- Ja idę przynieść jedzonko, a wy chwilę poczekajcie. - Powiedziałam, a za mną bez słowa ruszyła Camille i Gemma. Kiedy obie weszły do kuchni to były pod wielkim wrażeniem tego co zrobiłam.
- Sama to wszystko zrobiłaś? - Gemma zapytała, a ja z uśmiechem przytaknęłam. Ruszyłam ręką, a niektóre potrawy stały się gorące. Zaniosłyśmy po kolei wszystko na stół, a wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni ilością dań.
- Eksperymentowałaś w kuchni? - Anne zabrała głos, a ja odwróciłam się do niej z uśmiechem.
- Oczywiście. - Powiedziałam i ledwo wzięli wszyscy opłatek, a ja usłyszałam jeszcze jeden dzwonek do drzwi. Spojrzałam się na brata, a później na Harry'ego, który również był zainteresowany, ale pozwolił mi zobaczyć, kto przyszedł. Gdy szłam, czułam za sobą obecność Gabriela. Doszliśmy oboje do drzwi, które otworzyłam. Stanęłam jak wryta ze łzami radości w oczach, bo jego spodziewałam się najmniej. Rzuciłam się mu na szyję z płaczem. Gabriel jednak stał, ale również czułam, że płacze.
- Cześć moje dzieciaki. - Michael powiedział, a ja zapłakałam jeszcze bardziej. Tak mi go brakowało... - Zaprosicie mnie do środka? - Powiedział tuląc mnie do siebie, a ja szybko go puściłam, po czym wciągnęłam do przedpokoju.
- Nie miałam pojęcia, że tu będziesz! Wiesz ile radości mi sprawiłeś? Ale... Jak to się w ogóle stało, że tu jesteś? - Miałam tyle pytań! Tyle radości chciało ze mnie wypromieniować!
- Pozwolono mi być z wami na wigilię. Mam dla was prezenty i ten wieczór spędzimy razem z twoim bratem, Harrym, jego przyjaciółmi, jego rodziną i Camille. - Ucieszyłam się, a łzy nadal leciały mi po policzku. Zaciągnęłam Michael'a do jadalni, gdzie wszyscy zwrócili na niego uwagę. Kiedy spojrzałam na niego, to od razu wiedziałam, że poczuł się niezręcznie. Wiedziałam, że nie miał pojęcia, jak to jest być centralnie obok ludzi. Potarłam go po ramieniu.
- To jest Michael. Opiekował się nami, kiedy jeszcze nie było nas tutaj. Jest jakby naszym tatą. - Dokończyłam, a Harry wstał i podszedł do Michael'a, po czym uścisnął mu bratersko rękę.
- Cieszymy się, że jesteś. - Uśmiechnęli się do siebie, po czym wszyscy wzięliśmy po opłatku i składaliśmy sobie życzenia, dzieląc się nim.
"Wszystko w porządku? Długo cię nie ma i zaczynam się martwić." - Dotknęłam przycisku wyślij i odłożyłam telefon na stolik. Minęło kilka minut, a on nadal nie odpisał. Poważnie zaczynałam się martwić. Przyrzekłam sobie, że nie będę go sprawdzać w każdej minucie, bo on ufa mi, a ja jemu. Zawiadomiłby mnie, gdyby się mu coś działo, prawda? Nie! Nie zadręczaj się teraz takimi głupimi pytaniami!
- Na pewno nic mu nie jest. Przecież zauważyłabyś, że coś się dzieje Diana. Nie panikuj. - Uspokajałam sama siebie i trochę to pomogło. Zabrałam się znowu za szykowanie stołu. Jakieś dwadzieścia minut później wszystko było gotowe. Pomyślałam, że skoro mam jeszcze półtora godziny to zacznę się szykować. Byłam w trakcie wchodzenia na górę, gdy usłyszałam dźwięk zamka od drzwi frontowych. Moja pierwsza myśl: Harry przyszedł. Zeszłam na dół i rzeczywiście to był on. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że przyszedł i podeszłam do niego, po czym wtuliłam się w jego tors. Również mnie objął, po czym pocałował w czubek głowy.
- Martwiłam się! Nawet mi nie odpisałeś na SMS-a. Nigdy więcej Harry. - Powiedziałam, a on zaczął nas kierować na górę.
- Ale nic się nie stało, a ponad to, jak mi tego SMS-a napisałaś, to prowadziłem i nie mogłem przeczytać. Byłem u Rick'a i pomagałem mu wprowadzić nowy plan na akcję. Przepraszam, że zajęło to cały dzień. Mam nadzieję, że sobie poradziłaś? - Stanęłam w drzwiach od pokoju, po czym odwróciłam się do niego. Nie był uśmiechnięty, ale bardziej zasmucony, że go przy mnie nie było. Nie mam pojęcia dlaczego. Skoro miał pomóc Rick'owi to dobrze, że to zrobił. - Ale mam dla ciebie prezent za tą zwłokę. Zobaczysz go dopiero po wigilii. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
- Cieszę się, że pomogłeś Rick'owi i nie mam ci tego za złe. Po prostu brakowało mi cię. A przechodząc do tego prezentu. Wiesz, że nie musisz mnie niczym obdarowywać? Wystarczy, że mam ciebie na co dzień i mi to w zupełności wystarcza. - Dałam mu całusa w policzek, po czym podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać różne kreacje. W pewnym momencie poczułam obecność Harry'ego za swoimi plecami. Przerzucił moje włosy na lewą stronę, po czym zaczął delikatnie całować moją szyję, a dłonie umieścił na moich biodrach. Uśmiechnęłam się lekko.
- A może zrobimy sobie chwilę przerwy i zrobimy coś bardziej interesującego? - ... Dobra nie mam pojęcia, o czym on gada! Zapomniał się, czy jak? Dobra. Jedyne wyjście, jest takie, że się go pozbędę.
- Nie mam na to teraz czasu! Muszę się zastanowić, w co się ubrać, bo przecież w piżamie nie będę przy wszystkich siedzieć. Ty też się ubieraj, bo wbrew pozorom, serio nie mamy czasu. - Rozkazałam mu, a on z grymasem poszedł szukać dla siebie jakichś ciuchów. Również zagłębiłam się bardziej w moją szafę i przeglądałam wszystkie możliwe sukienki. Ostatnio na zakupach wpadła mi w oczy taka granatowa sukienka do kolan z wcięciem w tali, a dół kreacji był jakby w bombkę, ale pięknie rozchodził się przy kolanach na różne strony. Pamiętam, że gdzieś ją wetknęłam w szafę, a teraz wystarczy jej poszukać. Po pięciu dobrych minutach szukania kiecki, wreszcie ją znalazłam. Do tego wzięłam czarne buty na platformie. Od razu zakradłam się do łazienki, by się przebrać. Samo ubranie butów i sukienki nie zajęło mi dużo czasu, a jeszcze pozostało zrobienie sobie włosów i umalowanie się jakoś. Wzięłam do ręki wtyczkę od lokówki i podłączyłam ją do gniazdka na jakieś pięć minut. W tym czasie zrobiłam sobie makijaż, czyli kreski eyeliner'em, pomalowałam rzęsy tuszem, a usta lekko na różowo błyszczykiem. Następnie wzięłam do ręki lokówkę i zaczęłam podkręcać lekko włosy. Efekt wyszedł taki, jaki zamierzałam, by był, czyli lekkie fale. Popsikałam się jeszcze perfumami, a następnie przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili wyszłam z łazienki, a na łóżku siedział Hazz, który najwyraźniej na mnie czekał.
- No jesteś wreszcie moja ty piękności. - Zachichotałam na jego słowa, a on wstał, podszedł do mnie i przytulił do siebie mocno. Również go objęłam i tak staliśmy. Był ubrany w białą koszulę, czarne rurki i lakierki. Wyglądał jak książę z bajki, ale jeszcze brakowało jednorożca.
- Hazz... Chodź, bo musimy jeszcze przynieść prezenty, dla...
- Ćśśś... Już się tym zająłem. Wszystkie są pod choinką i czekają. Mamy jeszcze prawie całe dwadzieścia pięć minut dla siebie zanim wszyscy się zjawią. - Wymruczał mi do ucha, a ja wtuliłam głowę w jego tors. Nagle poczułam, jak jego ręce znajdują się pod moimi udami, a on sam mnie podnosi. Musiałam zaczepić swoje nogi wokół jego bioder, bo zleciałabym z hukiem na tyłek. Zaczął mnie całować, a ja wszystko oddawałam. To było cudowne uczucie całować osobę, którą się kocha, i która kocha ciebie. Poprowadził nas na łóżko, gdzie na nie upadliśmy, ale dalej nie przestawał mnie zadowalać. Był cudowny w każdym calu i żaden chłopak mu nigdy nie dorówna. Nagle zachciało mi się być na górze, więc zaczęłam działać. Oderwałam się od niego, a następnie przewróciłam nas tak, że loczek był na dole.
- I co teraz powiesz, panie doskonały? - Uśmiechnęłam się do niego, na co on spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami.
- Nie lubię być na dole... - Zaczął mówić tym jeszcze bardziej pociągającym głosem, a ja znowu się do niego uśmiechnęłam tylko zadziornie.
- Ale polubisz skarbie... - Wiedziałam od tamtego zdarzenia w parku, że zawsze marzył, bym tak go nazywała, więc tajna broń wprowadzona została w życie. Nachyliłam się do niego i zaczęłam całować i lekko przygryzać jego dolną wargę. Podobało mu się, bo przycisnął mnie bardziej do siebie. Oderwałam się od jego ust, a przeszłam na szyję.
- Jesteś doskonała z każdą rzeczą, jaką robisz kochanie. Mam na ciebie ochotę nawet teraz, ale się powstrzymuję... Nawet jak mnie całujesz to czuję, że jestem blisko... - Zaśmiałam się na jego słowa, ale kontynuowałam. Przyssałam się w jednym punkcie, do jego szyi, a z jego ust wyszło ciche mruknięcie. Poczułam jak swoje ręce przenosi na moje pośladki i delikatnie je ściska, ale nie dam mu tej satysfakcji. Złapałam jego nadgarstki, po czym przerzuciłam je ponad głowę i przygwoździłam do materaca. - Bawimy się niegrzeczną dziewczynkę, tak? - Ja nie odpowiedziałam, a jedynie bardziej przyssałam się do jego szyi, gryząc by powstała malinka. On jedynie syknął, a jego biodra powędrowały do góry. Kiedy uznałam moją robotę za skończoną, to oderwałam się od chłopaka dmuchając w to miejsce. Po chwili spojrzałam się w jego oczy i zauważyłam w nich pełno pożądania.
- Teraz jesteś mój. Jak jakaś dziewczyna zbliży się do mojego chłopaka, to wydłubię oczy. Jesteś tylko mój. - Dokończyłam, a chłopak z prędkością światła obrócił nas z powrotem, więc znowu wylądowałam pod nim.
- Twojego chłopaka? - Zapytał z podniesionymi brwiami i zadziornym uśmiechem, a ja uśmiechnęłam się niewinnie.
- Ja nic takiego nie powiedziałam Harry. - Zaśmiałam się razem z chłopakiem, a następnie znów mnie pocałował, ale wydało mi się to teraz bardziej czułe, niż wszystkie przedtem, które też takie były.
- A ja powiem. Nawet wyjdę na ulicę i wykrzyczę, że ty Diana Farris wzięłaś sobie za chłopaka takiego dupka i chama, który kocha cię o wiele bardziej, niż cokolwiek innego, przez całe swoje marne życie. - Dokończył, a ja przytuliłam go do siebie.
- Wcale, że nie. Nie jesteś ani dupkiem, ani chamem. I wcale nie miałeś marnego życia. Zobacz. Teraz masz mnie i wszystko się układa, prawda? Zawsze będziesz moim chodzącym ideałem i to się w najbliższym czasie nie zmieni. - Zaraz jak skończyłam mówić, usłyszałam dzwonek do drzwi. Razem z Harry'm szybko wstaliśmy i udaliśmy się na dół otworzyć drzwi. Za nimi stała Anne i Gemma. Anne, kiedy mnie zobaczyła to, aż łzy jej poleciały po policzkach. Od razu wzięła mnie w ramiona, a ja się w nią wtuliłam.
- Skarbie! Jak ja cię dawno nie widziałam! Tak się zmieniłaś! Nawet nie jestem w stanie ci podziękować, za uratowanie mi życia. - Powiedziała ciągle łkając, przez co ja też się wzruszyłam. Wiedziałam, jaka wdzięczna mi jest, i że nie wywiąże się nigdy, ale nie potrzebowałam tego do szczęścia. Ważne, że nadal jest z nami.
- Nie musi pani. Jestem całkowicie wszystkiego świadoma. - Powiedziałam i odsunęłam się od kobiety. - Może nie stójmy tak w przejściu, bo zimno jest. - Zaprosiłam je do środka, a zaraz po chwili podeszła do mnie Gemma. Odciągnęła mnie na bok i zaczęła mówić.
- Hej. Dziękuję za zaproszenie na wigilię i dziękuję ci również za uratowanie mojej mamy i uchronienie mnie od krzywdy w tamtym dniu. - Wiem, o który dzień jej chodziło. Ten w którym zostałam tak skatowana w jej domu. Nie miałam jej niczego za złe. - Słyszałam, że w tamtym dniu bardzo dużo wycierpiałaś chcąc mnie chronić, więc też w sumie nie jestem w stanie ci się odwdzięczyć. - Popatrzałam się na nią, po czym mocno do siebie przytuliłam. Odwzajemniła to w mgnieniu oka. Zaprowadziłam je z Harry'm jadalni i ledwo co tam doszliśmy to usłyszałam ponownie dzwonek. Ruszyłam w stronę drzwi, a gdy je otworzyłam, ujrzałam Gabriela i Camille, którzy stali z uśmiechami.
- Hej! - Razem z Cami pisnęłyśmy w jednym czasie wpadając sobie w ramiona. Mój brat stał obok i wszystkiemu się przyglądał.
- A kto się ze mną przywita? - Powiedział, a ja ze śmiechem 'odkleiłam' się od przyjaciółki i przytuliłam brata.
- Pierwsza wigilia razem... Cieszysz się brat? - Wyszeptałam w jego ucho, a on delikatnie pocałował mnie w policzek i odpowiedział.
- Bardzo się cieszę siostra. - Uśmiechnęłam się na jego słowa i zaprosiłam ich do środka.
- Idźcie do salonu. Ja poczekam na resztę fajtłap. - Zażartowałam, a oni lekko się zaśmiali, po czym poszli do salonu, a ja usłyszałam kolejny dzwonek. Znowu otworzyłam drzwi, a za nimi stała czwórka moich fajtłap.
- Diana! - Wykrzyknęli i wepchnęli mi się do domu, a następnie przytulili mnie mocno.
- Moje chodzące szkraby! Tęskniłam za wami! - Co z tego, że widzieliśmy się trzy dni temu, jak za tymi głupkami tęsknisz już po pięciu minutach? - Dobra! Nie stójmy w przejściu tylko chodźmy się najeść. - Powiedziałam i pogoniłam ich do salonu, a następnie wszystkich do jadalni.
- Ja idę przynieść jedzonko, a wy chwilę poczekajcie. - Powiedziałam, a za mną bez słowa ruszyła Camille i Gemma. Kiedy obie weszły do kuchni to były pod wielkim wrażeniem tego co zrobiłam.
- Sama to wszystko zrobiłaś? - Gemma zapytała, a ja z uśmiechem przytaknęłam. Ruszyłam ręką, a niektóre potrawy stały się gorące. Zaniosłyśmy po kolei wszystko na stół, a wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni ilością dań.
- Eksperymentowałaś w kuchni? - Anne zabrała głos, a ja odwróciłam się do niej z uśmiechem.
- Oczywiście. - Powiedziałam i ledwo wzięli wszyscy opłatek, a ja usłyszałam jeszcze jeden dzwonek do drzwi. Spojrzałam się na brata, a później na Harry'ego, który również był zainteresowany, ale pozwolił mi zobaczyć, kto przyszedł. Gdy szłam, czułam za sobą obecność Gabriela. Doszliśmy oboje do drzwi, które otworzyłam. Stanęłam jak wryta ze łzami radości w oczach, bo jego spodziewałam się najmniej. Rzuciłam się mu na szyję z płaczem. Gabriel jednak stał, ale również czułam, że płacze.
- Cześć moje dzieciaki. - Michael powiedział, a ja zapłakałam jeszcze bardziej. Tak mi go brakowało... - Zaprosicie mnie do środka? - Powiedział tuląc mnie do siebie, a ja szybko go puściłam, po czym wciągnęłam do przedpokoju.
- Nie miałam pojęcia, że tu będziesz! Wiesz ile radości mi sprawiłeś? Ale... Jak to się w ogóle stało, że tu jesteś? - Miałam tyle pytań! Tyle radości chciało ze mnie wypromieniować!
- Pozwolono mi być z wami na wigilię. Mam dla was prezenty i ten wieczór spędzimy razem z twoim bratem, Harrym, jego przyjaciółmi, jego rodziną i Camille. - Ucieszyłam się, a łzy nadal leciały mi po policzku. Zaciągnęłam Michael'a do jadalni, gdzie wszyscy zwrócili na niego uwagę. Kiedy spojrzałam na niego, to od razu wiedziałam, że poczuł się niezręcznie. Wiedziałam, że nie miał pojęcia, jak to jest być centralnie obok ludzi. Potarłam go po ramieniu.
- To jest Michael. Opiekował się nami, kiedy jeszcze nie było nas tutaj. Jest jakby naszym tatą. - Dokończyłam, a Harry wstał i podszedł do Michael'a, po czym uścisnął mu bratersko rękę.
- Cieszymy się, że jesteś. - Uśmiechnęli się do siebie, po czym wszyscy wzięliśmy po opłatku i składaliśmy sobie życzenia, dzieląc się nim.
***
- Boże Diana! Z tą kolacją przeszłaś sama siebie! - Niall zaskomlał, a to tylko dlatego, że za bardzo się przejadł. No istny żarłok!
- To wiem żarłoku. - Powiedziałam na co wszyscy się zaśmiali. Przeszliśmy do salonu gdzie Louis pierwszy pobiegł pod choinkę i zaczął rozdawać prezenty. Razem z Harry' dostaliśmy wspólny prezent od chłopaków, Camille i Gabriela, Anne i Gemmy i od Michael'a. My również mieliśmy dla nich prezenty. Liam dostał od nas zegarek z wysokiej półki. Zarumienił się gdy go oglądał, a potem przytulił mocno mnie i Hazzę. Następnie swój prezent oglądał Niall, który na widok albumu, w którym są moje i jego zdjęcia z naszych głupich sesji, prawie się rozpłakał. Następnie był Zayn, któremu daliśmy złoty męski naszyjnik. Harry wybierał, bo mówił, że na stówę mu się spodoba no i tak było. Dalej był Louis, który jak zobaczył skarpety we wzory z ananasów i marchewek, to się zaczął śmiać, ale jak przypadkowo nimi potrząsnął, to te owoce zaczęły migotać różnymi światełkami. Potem oglądał to już tylko z zachwytem. Dalej była Camille, której daliśmy perfumy, które bardzo chciała. Dalej był Gabriel, który dostał koszulkę z napisem 'OMG! My Sister Is An Angel!'. Zaśmiał się, a potem ucałował mnie w policzek. Anne i Gemma dostały od nas po naszyjniku z białym złotem. Słyszałam od Harry'ego, że one są zwolenniczkami takich rzeczy, więc kupiłam. Bardzo się ucieszyły, a Anne znowu poleciała łezka. Nie miałam nic dla Michael'a, więc popatrzałam się na brata, a on na mnie, a zza pleców wyjął średnie pudełko, które mu wręczył. Michael odpakował je, a tam była ramka z naszym zdjęciem. Byłam ja, Gabriel i Michael. To było urocze!
Dalej prezenty otwieraliśmy ja i Hazz. Otworzyliśmy ten od chłopaków, a tam dwa takie same białe swetry z reniferami na przodzie. Na moim sweterku pisze 'I'm His', a na sweterku Hazzy pisze 'She's Mine'. Zaczęłam się śmiać, po czym wyściskałam chłopaków. Od Camille dostałam... Bieliznę. W środku była karteczka, na której pisało 'Z myślą o was i upojnej nocy, która was czeka!' Kuźwa zabiję ją kiedyś! Zszokowana patrzyłam się w torebkę i na karteczkę, a ona i Hazz mieli ubaw. W końcu sama się zaczęłam śmiać i przytuliłam do siebie dziewczynę. Dalej był Gabriel, od którego dostaliśmy po naszyjnikach miłości. Zaczęłam się zastanawiać, czy czasami mój braciszek nie bawi się w kupidyna, ale w sumie mi to wisiało. Od Anne i Gemmy dostałam bransoletkę z drogimi kamieniami i do tego kolczyki, a Hazz czarną koszulę w białe serca. Ucieszyliśmy się bardzo, a ja mocno obie dziewczyny uścisnęłam. Ostatni był prezent od Michael'a. Otworzyliśmy go i zostaliśmy mile zaskoczeni. Harry dostał sygnet z moimi inicjałami, a ja pierścionek z jego inicjałami. Popatrzeliśmy się na niego i oboje go przytuliliśmy. Usiadłam na brzegu fotela i zabrałam głos.
- No to wszystkie prezenty wypakowane...
- Nie wszystkie. - Przerwał mi Harry, który zniknął gdzieś w przedpokoju. Po chwili wrócił z pudełkiem większym niż każde inne dzisiaj otworzone, a ja siedziałam zdziwiona. Podszedł do mnie, po czym otworzył pudełko, a z niego wybiegł mały piesek! Pisnęłam i od razu wzięłam szczeniaka na ręce, po czym zaczęłam go do siebie tulić, a on mnie lizał, merdając swoim małym ogonkiem. Już go kocham! Odstawiłam pieska na ziemię, po czym podeszłam do Harry'ego z radością w oczach.
- Jak mam ci podziękować? - Powiedziałam, a on wskazał coś nad nami. Spojrzałam się w tamtym kierunku i zobaczyłam jemiołę. No to już wiem jak! Przylgnęłam do niego swoimi ustami, zarzucając mu ręce na szyję, a on lekko mnie podniósł i okręcił parę razy wokół swojej osi. Lepszego dnia wymarzyć sobie nie mogłam!
Czytasz? >>> Szanujesz mnie? >>> Skomentuj!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeej!
Mamy święta, a więc dodaję świąteczny rozdział! :)
Dedykuję go moim przyjaciółkom Edycie i Agnieszce :*
Dedykuję go moim przyjaciółkom Edycie i Agnieszce :*
Wesołych Świąt moi mili! <3
Widzimy się w rozdziale 20! :)
ooo boziu boziu *.*
OdpowiedzUsuńcuuudowny<33
tak czekałam na niego bardzo bardzo,strasznie mi się podoba
te ich prezenty i boziu piesek aww *.*
kocham kocham kocham to i ciebie ;33
miłej nocki życzę i kolejnych dni skarbie ;**
@nxd69
Wow świetny geniaaaaalnyyyyy:)czekam na next:)
OdpowiedzUsuńAww... Piękny rozdział *_*
OdpowiedzUsuńTaki słodki ;3
Wesołych Świąt !
~ @zosia_official
Awwww jaki słodki <33 naprawdęęęę świetny!! <3 czekam na nexta
OdpowiedzUsuń(spóźnionych) ale wesołych świąt i pijanego sylwestra <3
Omg kabxnsodywvxjhr przesłodki rozdział 😍 jest cudowny naprawde
OdpowiedzUsuńSpóźnione życzenia;
Wesołych Świąt żebyś miała jak nawięcej wyświetleń i szczęśliwego nowego roku! 🙈🎁🎆
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale musiałam nadrobić kilka poprzednich rozdziałów i zebrałam się dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńBaaaardzo podoba mi się ten rozdział, jest taki... no, świąteczny i w ogóle aawww. ^.^
Czekam z niecierpliwością na next. <3
Rozdział jest świetny. Jak zwykle zresztą.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że teraz komentuję, ale nie miałam internetu. To był koszmar.
Czekam na kolejny :*
@DARUSIA1603
Fajny pomysł z tymi daniami. Hmm polska? Ciekawe dlaczego...
OdpowiedzUsuńAle się odstawiła! Ja bym chyba zabiła go. Zepsuł by cała stylizację chcąc małych buziaków. Chociaż... już myślałam, że do czegoś dojdzie xd a jak nie teraz to na końcu ale niestety nie...
Myślałam też, że będą świętować urodziny Lou. A ten moment z bielizną skojarzył mi się ze zmierzchem i Alice xd nie nic.
Hmm czy coś jeszcze? Nie pamiętam. Oki, super rozdział, lecę nadrabiać dalej z
@Arixiel